Informujemy, że strona www.olgarudnicka.pl.pl wykorzystuje pliki cookies do poprawnego działania. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki
odnośnie plików cookies oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Więcej informacji znajdziesz w polityce cookies.

nie pokazuj więcej
Untitled Document
Fragment powieści
Lilith                                                « powrót
Kup książkę »

Get the Flash Player to see this player.

Edyta obserwowała nową znajomą znad karty. Lidka wydawała się żywiołową, spontaniczną kobietą. Zdecydowanie dawała się lubić. Propozycja wspólnego posiłku, z którą tak nagle wystąpiła, zaskoczyła ją samą, ale od pierwszego spojrzenia polubiła tę sympatyczną blondynkę. Lidka sama miała w sobie coś z dziecka.
- Skąd te malowidła? - Lidia wskazała na ściany, gdy złożyły zamówienie. - I rzeźba na rynku? Wyglądają identycznie. To coś oznacza? - dopytywała się z zaciekawieniem.
- Nie wiesz? - Na twarzy jej rozmówczyni pojawiło się zaskoczenie. - Lipniów to raj dla wszelkiego autoramentu czarownic.
- Co? - Zszokowana Lidka aż się zakrztusiła. Edyta zerwała się i uderzyła ją kilkakrotnie między łopatki.
- Już lepiej? - pytała zatroskana. Widząc, że tamta odzyskuje normalne kolory, wróciła na miejsce, udając, że nie widzi ciekawskich spojrzeń.
- Tak, dzięki, ale czarownice? W dwudziestym pierwszym wieku?!
- No cóż... - Właścicielka księgarni wzruszyła ramionami. - Uważamy, że to właśnie tu, w Lipniowie odbył się ostatni, naprawdę ostatni - zaakcentowała - w Polsce proces czarownic. Naprawdę o tym nie wiedziałaś?
- Nie miałam pojęcia - przyznała się Lidka. - Tyle miałam na głowie, że nie szukałam żadnych informacji o waszym miasteczku. Zdaje się, że nie odrobiłam zadania domowego - zażartowała. - Myślałam, że utknę na jakimś zadupiu, i nawet nie pomyślałam, że to miejsce może mieć jakąś ciekawą historię...
- Lipniów naprawdę na tym zarabia - zapewniła ją Edyta. - Miasto nie jest duże, ale w tym tkwi jego atrakcyjność. Są turyści, więc miejscowy interes kwitnie. Moja księgarnia, a właściwie antykwariat, lepiej tutaj prosperuje, niż miałby szansę w wielkim mieście. Ludzi fascynują takie historie. Lipniów mógłby się szybciej rozrastać, ale wtedy straciłby swój klimat.
- Dziwne... - Lidka w zamyśleniu przeżuwała kawałek kurczaka. - Piotr mi nie wspominał o tej historii. Powinien wiedzieć takie rzeczy.
- Dlaczego? - Edyta starała się nie okazywać zainteresowania, jakie wzbudziła w niej uwaga nowej znajomej. Z informacji, jakie udało jej się zdobyć na temat Sianeckich, nie wynikało, by mieli coś wspólnego z Lipniowem. Podobno mąż Lidki odziedziczył dwór poniekąd przypadkiem. Nikt tutaj nie podejrzewał, że staruszek miał jakąś rodzinę.
- Jest architektem - odpowiedziała jej nowa znajoma takim tonem, jakby miało to wszystko wyjaśniać.
- Przecież nie projektował tego miasta - zauważyła Edyta, zastanawiając się, jak pociągnąć tamtą za język bez wyjawiania zbyt wielu informacji.
- Może był zbyt zajęty samym domem - zastanawiała się na głos Lidka. Ta ironiczna uwaga chyba jej umknęła. - Wymień nazwę gmachu czy budowli - ciągnęła, dźgając powietrze widelcem - a nawet jakichś ruin w najdalszym zakątku świata, a Piotr z pewnością będzie wiedział, kto to zaprojektował, zbudował, poprawił i dlaczego. Jeśli jakieś miejsce ma swoją historię, to on ją z pewnością zna. Więc nie rozumiem, czemu mi nie wspomniał, że Lipniów ma taką historię... Musiał wiedzieć...
- Nie jestem właściwą osobą do udzielania wyjaśnień w tej kwestii. - Edyta zauważyła, że tamta patrzy na nią, jakby oczekiwała odpowiedzi.
- Nie, no jasne, że nie. - Lidka zreflektowała się szybko. - Tak się tylko zastanawiam i myślę sobie, że to musi być ponura historia, skoro o niczym mi nie mówił. Za bardzo się o mnie martwi...
- Fakt. Jest ponura - przyznała właścicielka księgarni. - Chociaż to słowo nie do końca oddaje...
- Bo wiesz co? - Lidka pochyliła się w stronę nowej znajomej. - To by wszystko wyjaśniało. Jestem ta-
kim tchórzem, że po obejrzeniu kryminału zapalam wszystkie światła, kiedy idę w nocy do łazienki. Nie chciałam tu przyjechać, a gdyby mi powiedział prawdę, musiałby mnie najpierw uśpić, żeby zapakować do samochodu - wyznała. - Ale skoro już jestem w Lipniowie, to może mi opowiesz, co i jak? I tak w końcu się dowiem.
- No cóż, dlaczego nie? - Edyta z trudem ukryła uśmiech. Przez moment zachowywała się tak, jakby chodziło o jakiś spisek. - Oficjalnie ostatni proces czarownic w Polsce odbył się pod koniec osiemnastego wieku - zaczęła mówić. - Torturowano wówczas i spalono na stosie kilkanaście kobiet.
- Torturowano? - spytała ze zgrozą Lidka.
- Na pewno chcesz tego słuchać? - Edyta popatrzyła z troską na jej pobladłą twarz.
- Tak, tak. Mdli mnie od tego zapachu kadzidła. - Wskazała na zapaloną lampę.
- To akurat możemy załatwić. - Jej towarzyszka wstała i przestawiła lampę na inny stolik.
- Lepiej?
- Tak, dziękuję. Co z tymi czarownicami? - Lidka nie mogła się doczekać dalszego ciągu.
- Nie będę cię zanudzać tłem historycznym...
- Możesz mnie zanudzać, ile chcesz - zapewniła gorąco. - Chyba że nie masz czasu? - dodała z poczuciem winy.
- Czasu mam aż nadto. - Edyta roześmiała się na widok jej podekscytowania. - Polowania na czarownice trwały od połowy czternastego do drugiej połowy osiemnastego wieku - podjęła opowieść. - Koronnym dowodem było przyznanie się podejrzanej do winy i w tym celu stosowano tortury fizyczne. - Postanowiła jednak nie wdawać się w szczegóły. - Wymyślono także szereg sprawdzianów, które miały świadczyć o winie lub niewinności, jak na przykład próba wody czy też łez...
- Próba? - Lidka nie zrozumiała.
- No tak. Wrzucano kobietę do wody i jeśli utonęła, uważano ją za niewinną, jeśli zaś utrzymała się na wodzie, było to dowodem jej winy i...
- Śmierć kobiety uważano za dowód niewinności?! - Na twarzy Lidki odmalowało się silne wzburzenie.
- Nie twierdzę, że to miało sens. - Edyta wzruszyła ramionami.
- A próba łez?
- Jeśli kobieta nie potrafiła płakać, też uznawano ją za czarownicę - wyjaśniła. - Poza tym szukano cech fizycznych, którymi jakoby miały być naznaczone czarownice, jak na przykład trzecia brodawka. Zresztą aparat śledczy inkwizycji za pomocą tortur nawet Matkę Teresę z Kalkuty zmusiłby do przyznania się, że jest czarownicą... - dodała z goryczą.
- Tylko kobiety palono na stosie? - dociekała Lidka.
- W większości. Uważano wówczas, że kobieta, jako z natury słabsza, bardziej jest podatna na podszepty szatana. W każdym razie na początku dziewiętnastego wieku w Lipniowie odbył się proces kilkunastu kobiet oskarżonych o czary. Parę z nich zmarło podczas tortur, pozostałe spalono. Efekt jest taki, że sezon na czarownice trwa u nas cały rok, a w okresie wakacyjnym mamy tu większy ruch niż w Zakopanem zimą...
- Naprawdę? - zdziwiła się Lidia.
- Yhm. Powinnaś też zobaczyć Lipniów przed Świętem Zmarłych. Prawdziwe Halloween. A cztery razy do roku odbywają się sabaty.
- Sabaty? - Lidka była zszokowana.
- Nie rób takiej miny. Nikt nie lata na miotle.
- Przepraszam... - Lidka była zła na siebie, że tak daje się ponosić wyobraźni.
- Cztery razy do roku: dwudziestego pierwszego marca, dwudziestego pierwszego czerwca, dwudziestego drugiego września i dwudziestego pierwszego grudnia, miasteczko urządza imprezy, które nazywamy sabatami.
- Dlaczego właśnie wtedy? Te daty coś znaczą?
- Jasne. Równonoc wiosenna i jesienna oraz przesilenie letnie i zimowe.
- No pewnie. Nie załapałam. - Lidka zarumieniła się gwałtownie. Spodziewała się Bóg wie czego, a to po prostu zmiana pór roku.
- Te daty nie są związane z żadną mroczną historią, ale mają swoje uzasadnienie. To także uroczyste dni wiccańskie.
- Jakie? - zdziwiła się Lidka.
- Nie słyszałaś o wicca? - Tym razem Edyta naprawdę była zaskoczona.
- Coś tam słyszałam, ale... - Lidka wzruszyła ramionami. - To jakaś religia pogańska chyba...
- Neopogańska - poprawiła ją automatycznie. - Wiccanie czczą boginię i boga symbolizujących dwoistość świata; czyli pierwiastek męski i żeński - przeciwstawne, ale dążące do równowagi. Tak naprawdę trudno to wyjaśnić, w skrócie można powiedzieć, że wiccanie czczą naturę. Oczywiście przywiązują ogromną wagę do obrzędów, stąd też często mówi się o magii ceremonialnej czy też o misteriach.
- Czyli jest to kult czarownic?
- Powiedzmy, że wicca korzysta z tradycji kultu czarownic - odparła po namyśle Edyta.
- Mężczyźni też mogą być... czarownicami? - Lidia nie była pewna, jakiego słowa użyć.
- Nie, mężczyzn nazywa się czarownikami. - Jej rozmówczyni z trudem panowała nad rozbawieniem. - Ale to nie jest kult zastrzeżony dla kobiet, choć ma zdecydowanie matriarchalny charakter. Szczególną rolę odgrywa bowiem bogini, którą przedstawiano jako dziewicę, matkę i staruchę, a jej symbolem był księżyc w trzech fazach: narastającej, w pełni i ubywającej.
- To jest religia?
- W Polsce nie, ale w Stanach Zjednoczonych kult wicca uznaje się za religię.
- Coś takiego. - Lidka była zaskoczona. - Sporo o tym wiesz - zauważyła po chwili.
- Chcesz wiedzieć, czy jestem wiccanką? Chyba nie - odpowiedziała po chwili zastanowienia Edyta. - W jakiś sposób przemawia do mnie sama idea, ale nie biorę udziału w żadnych obrzędach.
- Jesteś katoliczką?
- Nie, nie jestem żadnego wyznania.
- Ale w coś chyba wierzysz? - Lidka sama nie wiedziała, dlaczego tak ją to obchodzi.
- Powiedzmy, że wierzę w szeroko pojmowaną ideę Boga, nie próbuj mnie jednak zaszufladkować. A ty?
- Wierząca niepraktykująca - podsumowała krótko Sianecka. - Ale nie odpowiedziałaś mi na jedno pytanie. Skąd tyle o tym wszystkim wiesz?
- Mam nie tylko księgarnię i antykwariat, ale i sprzedaję magiczne przedmioty.
- Magiczne przedmioty? Błagam... - Lidka teatralnie przewróciła oczami.
- To tylko towar, moja droga, rzeczy, które świetnie się sprzedają. Nie wiesz, co to marketing? Byłabym głupia, gdybym nie rozszerzała asortymentu.
- Nie chciałam cie urazić... - Lidka poczuła się głupio. - A jakie to przedmioty?
- Świece, kadzidła, amulety... - wyliczała Edyta.
- Amulety?
- Taka specyfika tego miejsca. - Wzruszyła ramionami. - To wisiorki, pierścienie, broszki...
- Biżuteria artystyczna? - To wydawało się bardziej zrozumiałe.
- Właściwie tak. Mają pewne symboliczne znaki, więc dla jednych będą stanowiły talizman, a dla drugich ciekawą ozdobę. To wszystko. Gdybym miała księgarnię w pobliżu Akademii Medycznej, to sprzedawałabym podręczniki do anatomii i trzymała szkielety w gablotach. Cała tajemnica.
- Czy Lipniów jest jedynym takim miejscem w Polsce? - Lidka zdecydowała się już nie pogrążać i wróciła do tematu miasteczka.
- Nie, ale jego atrakcyjność turystyczną podnosi miejscowa legenda.
- Jeszcze jedna?
- Jak to, jeszcze jedna? - zdziwiła się Edyta. - Proces czarownic jest faktem. Mówiąc o legendzie, miałam na myśli to... - Wskazała na malowidła na ścianie.
- Co to za legenda? - Lidia patrzyła zaintrygowana na postać kobiety uwiecznionej na fresku. Teraz dopiero zwróciła uwagę na jej wyzywające spojrzenie i uwodzicielski uśmiech na ustach. Kobieta sprawiała wrażenie - Lidka przez chwilę nie potrafiła znaleźć właściwego słowa - lubieżnej, pomyślała wreszcie i zaskoczyło ją, że to przestarzałe słowo tak dobrze określa nagą postać.
- Działa na wyobraźnię, prawda?
- Owszem. - Uwaga Edyty wyrwała ją z zamyślenia. Zmarszczyła lekko czoło, gdyż ze zdumieniem zauważyła cień smutku przemykający po twarzy nowej znajomej. Może to tylko światło? - pomyślała.
- Na początku dziewiętnastego wieku...
- Dziewiętnastego?! - zdumiała się Lidka.
- Tak, dziewiętnastego - potwierdziła zirytowana Edyta. - Ciemnota nie jest zarezerwowana wyłącznie dla średniowiecznej inkwizycji - fuknęła. - Miejscowa legenda głosi, że żona hrabiego Lipnowskiego, Anastazja, była kochanką samego szatana. Urodziła mu dziecko, które potem złożyła diabłu w ofierze, zabiła męża i podpaliła dwór. Została spalona na stosie.
- No co ty? Naprawdę? - wyszeptała zszokowana Lidia.
- Skąd mam wiedzieć, czy naprawdę? - zirytowała się tamta. - To legenda. Moim zdaniem po prostu zdradzała męża i zaszła w ciążę z kochankiem.
- A dziecko? - zapytała cicho pobladła Lidka.
- Nie wiadomo, czy ono w ogóle było. - Edyta żałowała, że wspomniała kobiecie w ciąży o składaniu dzieci w ofierze. - To legenda. W czasach współczesnych mówiłoby się o zabójstwie dziecka i męża, a nie o ofiarach z ludzi - dodała z westchnieniem. - Prawda jest taka, że ta sprawa przetrwała do dzisiaj. Miejscowi wmawiają teraz turystom, że hrabina nie była istotą ludzką, tylko wcieleniem samej Lilith, którą uważa się za pierwszą żonę Adama, jeszcze przed Ewą. Lilith miała zostać kochanką samego Lucyfera, władcy piekieł. Jest sporo mitów na jej temat, sama możesz poczytać, jeśli cię to interesuje. Mam kilka ciekawych tytułów w księgarni. - Uśmiechnęła się lekko przy ostatnich słowach.
- A to ma być Lilith czy hrabina? - Lidka wskazała malowidło na ścianie.
- Trudno powiedzieć - mruknęła Edyta - skoro tak naprawdę nikt nie widział na własne oczy ani jednej, ani drugiej.