Informujemy, że strona www.olgarudnicka.pl.pl wykorzystuje pliki cookies do poprawnego działania. Korzystanie ze strony bez zmiany ustawień przeglądarki
odnośnie plików cookies oznacza zgodę na ich wykorzystywanie. Więcej informacji znajdziesz w polityce cookies.

nie pokazuj więcej
Untitled Document
Fragment powieści
Drugi przekręt Natalii                                 « powrót
Kup książkę »

W bibliotece urządzono konsylium przy winie, kawie, szarlotce, lodach i soku dla dzieci. Uczestniczyły w nim wszystkie Natalie, dwójka maluchów oraz zaproszeni uroczyście Adrian, Marcin, Darek i Marian. Honorowe miejsce na trójnogim stoliku zajmowała drewniana ozdobna skrzyneczka – część spadku po panu Januszu. Po dokładnym obejrzeniu okazało się, że szkatułka nie ma zamka, żadnego otworu ani przycisku pełniącego taką funkcję. Wydawało się, że pięknie rzeźbiona skrzyneczka stanowi nierozerwalną całość. Zgodnie z poczynionymi wcześniej ustaleniami Anna miała zabrać głos pierwsza – jako najstarsza, najbardziej zrównoważona i najbardziej z nich wszystkich konkretna.
– Obawiam się, że tego draństwa za cholerę nie da się otworzyć – ogłosiła. – Jak ktoś ma inny pomysł niż dynamit, to słuchamy.
W pokoju zapanowała pełna konsternacji cisza.
– Świetnie ci poszło – mruknęła Nata.
– Mamo…
– Nie teraz, Anielko. – Natalia zlekceważyła córkę.
– Ale mamo… – zaprotestowała dziewczynka.
– Boli cię coś? Jesteś chora? Nie? To nie przeszkadzaj, jak dorośli rozmawiają o ważnych sprawach – zganiła córeczkę.
– Zaprosiłyśmy was wszystkich w nadziei, że znajdziecie jakiś sposób, żeby to otworzyć – kontynuowała Natalia, rzucając tylko ostre spojrzenie Anielce, która znów otwierała usta, by się odezwać. Widząc spojrzenie matki, dziewczynka zrezygnowała i skupiła się na miseczce z lodami. Ostatnim razem udało jej się uniknąć kary za bicie Przemka wyłącznie dzięki temu, że matka i ciotki zupełnie zapomniały o całej sprawie, zaaferowane próbami otworzenia skrzyneczki.
– Próbowałyśmy wszystkiego – wyznała z rozpaczą w głosie Natka. Nie mogła przeboleć porażki. Wszelkie skrytki w domu, w którym obecnie mieszkały, znalazła właśnie ona, odkryła także szyfr do sejfu. A teraz klapa.
– Obejrzałam to pod lupą. Próbowałam znaleźć szczelinę, żeby wcisnąć dłutko, ale nic z tego. – Głos Magdy brzmiał równie ponuro.
Mężczyźni zaczęli kolejno oglądać szkatułkę. Poza inkrustowanymi ornamentami nic nie dostrzegli. Skrzyneczka wyglądała jak wyrzeźbiona z jednolitej bryły. Adrian potrząsnął nią lekko.
– Jesteście pewne, że w środku coś jest?
– Jak mamy być pewne, skoro nie możemy jej otworzyć?
– Przecież pan Janusz nie trzymałby pustej szkatułki w skrytce depozytowej w banku.
– Chyba że trzymał ją tam dla zmylenia przeciwnika…
– A może ktoś już zabrał zawartość…
– A może to taka rzeźba, a nie żadna szkatułka?
– Może spróbujcie: „Sezamie, otwórz się” – zaproponował Marcin, patrząc kpiąco na Natę.
Ta odwzajemniła mu się wrogim spojrzeniem, ale nie powiedziała ani słowa. Obiecała siostrom, że nie pozwoli się sprowokować, nie będzie drażnić Marcina, a jeśli nie będzie miała nic miłego do powiedzenia, będzie milczeć. Początkowy bunt, jaki ta seria nakazów wzbudziła w Nacie, skończył się w momencie, gdy Marcin wszedł do domu. Opór zastąpiła nutka rozżalenia, a potem narastające uczucie wściekłości.
– Było. Abrakadabra i czary-mary też. – Natka nie czuła się urażona. W końcu zgłupiała do tego stopnia, że na kolanach prosiła skrzyneczkę, by się otworzyła.
– Mamo… – Tym razem Przemek próbował się wtrącić. Anielka odłożyła puste miseczki po lodach na biurko.
– Nie teraz!
– Znaleźliście się tu tylko dlatego, że jesteśmy zdesperowane. – Magda nie zamierzała milczeć. – Jak nie masz pomysłu, to bądź cicho i wcinaj szarlotkę. – Zirytowały ją zgryźliwe uwagi Marcina.
– Hej! – zdenerwował się. – Nie muszę tu siedzieć.
– Droga wolna – oznajmiła Nata, uśmiechając się z satysfakcją. – Tylko że jak stąd wyjdziesz, to się nie dowiesz, co było w środku. Nigdy!
– Zamknij się! – powiedziały jednocześnie Anna i Natalia.
– Co? – zdumiał się Marcin.
– To nie było do ciebie, tylko do niej.
– Miała zakaz odzywania się do ciebie – wyjaśniła Magda.
– Który właśnie złamała – dodała cierpko Natalia.
– Dlaczego Nata ma się nie odzywać do Marcina? – zdziwił się Marian.
Zasadniczo był wtajemniczony w aktualne układy. W ograniczonym zakresie, jak uświadomił go Adrian, przekonany, że dziewczyny z pewnością nie powiedziały wszystkiego żadnemu z nich. Z tego, co wiedział, między Natą a Marcinem zaiskrzyło już od pierwszej chwili. Problem w tym, że to iskrzenie przybierało niekiedy rozmiary wyładowania elektrycznego równego rażeniu piorunem.
– Bo to małostkowy, zawzięty, narcystyczny i mściwy łobuz o niskim poczuciu własnej wartości, który śmiertelnie się obraził za kilka słów prawdy – poinformowała go usłużnie Natka.
– Natka! – krzyknęła Anna.
– No co? – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Nata nie mogła tego powiedzieć, bo ma zakaz odzywania się. – Mrugnęła do siostry, która z zadowoloną miną uniosła w górę kciuk.
– Zaraz ty też dostaniesz zakaz – zagroziła jej Natalia.
– Młoda ma rację – wtrąciła się do dyskusji Magda. – To zwykły palant. Nie mam pojęcia, po co Nata oczy za nim wypłakuje…
– Zamknij się! – Wymieniona rzuciła w siostrę poduszką.
– Natychmiast przestańcie! – zainterweniowała Natalia, próbując nie dopuścić do kłótni.
– Mówiłam, żeby go nie zapraszać… – Anna wskazała palcem Marcina, przyglądającego się z dziwnym wyrazem twarzy Nacie, która odwróciła się zaczerwieniona do okna i udawała zainteresowanie widokiem.
– Mamo! – pisnęła Anielka.
– Nie przeszkadzaj, kiedy dorośli rozmawiają – skarciła ją matka.
– One tak zawsze? – zwrócił się oszołomiony Jaglecki do Adriana, który ze stoicyzmem słuchał rozgorzałej na nowo wymiany zdań.
– Często. Spróbuj interweniować, to komisyjnie oczy ci wydrapią. Same mogą atakować się wzajemnie, ale obcym od nich wara. Mówiłem ci. – Adrian ze spokojem wziął sobie kawałek ciasta.
– Mówiłeś, mówiłeś… – Tamten odłożył szkatułkę na stolik. Tak samo jak pozostali nie miał pomysłu, czym ją otworzyć.
– Spróbuj szarlotki. – Darek podał mu talerzyk z ciastem. – Jest rewelacyjna – dodał z pełnymi ustami.
Anielka z poważną miną podeszła do szkatułki. W ręku trzymała patyk do szaszłyków. Wsunęła go centralnie w otwór ukryty w misternie wyrzeźbionej róży i wcisnęła do oporu. Rozległo się ciche kliknięcie. W ułamku sekundy ustał cały harmider i odgłosy kłótni.
– Kiedy wam się udało to otworzyć? – zapytał Adrian równie zaskoczony jak pozostali.
– Wczoraj – powiedział Przemek. – Ten kwiatek ma na środku dziurkę, tylko zasłania ją gumka, która wygląda jak drzewo, ale to nie drzewo, tylko gumka. Jak się naciśnie, to ona się rozchyla, a potem trzeba po prostu mocno wcisnąć patyk i wtedy w środku klika.
– Potem te listki na bokach wychodzą ze skrzynki i trzeba je odgiąć w drugą stronę. Wtedy wieko się podnosi – wyjaśniła dziewczynka.
– Dlaczego nikomu nie powiedzieliście, że otworzyliście skrzynkę?
– Wczoraj nikt nas nie pytał, wujku Adrianie – odpowiedział rezolutnie chłopczyk.
– A dlaczego dzisiaj nie powiedzieliście?
– Mama kazała nam siedzieć cicho. Czy teraz możemy iść i pobawić się na tarasie?
Osłupiała matka bez słowa pokiwała głową na znak zgody. Wszyscy obecni odprowadzili dzieci wzrokiem.
– Jestem wyrodną matką? – Natalia odzyskała głos. Był drżący i piskliwy, ale niewątpliwie należał do niej.
– Nie sądzę… Myślę, że to niełatwe wychowywać małych geniuszów – odparł Adrian, całując ją na pocieszenie w czubek głowy.
– Jak one na to wpadły? – Komisarz Jaglecki nie krył podziwu.
– Te dzieciaki wszędzie wcisną nos. Nie sądzę, żeby w tym domu było miejsce, którego nie obejrzały.
– Albo coś, czego nie wiedzą.
– To prawda. Zawsze jak mi coś zginie, proszę o pomoc dzieciaki – powiedział Darek.
– Czy ta błyskotliwość jest rodzinna? Nasze dzieci też takie będą? – zwrócił się do Anny zafascynowany Marian. Ta aż zachłysnęła się powietrzem i wbiła w niego szeroko otwarte oczy.
– Masz! – Magda wcisnęła jej do ręki swój kieliszek. Anna wypiła wino jednym haustem.
– Jeszcze? – zaproponowała współczującym tonem Nata.
– Wystarczy – wykrztusiła. – Powiedzcie mi, że facet, z którym spotkałam się tylko kilka razy, bo połowę randek odwołał z powodu pracy, wcale nie powiedział, że chce mieć ze mną dzieci?!
– Powiedział. – Natka cmoknęła z dezaprobatą.
– Powiedziałem… – przyznał zakłopotany Marian.
– Już po tobie, stary – szepnął Darek.
– Miło było cię poznać. – Marcin z trudem ukrył rozbawienie. Wolał nie wychylać się za bardzo. Na celowniku był Marian, a on siedział obok. Nie, zdecydowanie nie ma sensu się wychylać, pomyślał, facet musi radzić sobie sam.
– Ale to było spowodowane lekkim szokiem, jakiego doznałem, więc nie traktuj moich słów zbyt poważnie – próbował się tłumaczyć Jaglecki.
– Hej! To znaczy, że już nie chcesz mieć z nią dzieci? – zapytała z zaciekawieniem Natka.
– Nie, to znaczy nie teraz. Nie mówię, że nigdy. Nie znamy się i… Oczywiście byłabyś na pewno wspaniałą matką i niekoniecznie to ja musiałbym być ojcem…
– Wolisz wychowywać cudze dzieci? – Magda świetnie się bawiła.
– Nie! – krzyknął. – To znaczy, chciałem powiedzieć, że gdyby były dzieci, moje czy adoptowane, to kochałbym je jak swoje i… Właściwie chciałem powiedzieć, że wcale tak nie myślałem, jak powiedziałem to, co powiedziałem… – Zdesperowany Marian rozpiął kołnierzyk koszuli, który nagle zaczął go uciskać. – Tak naprawdę to wcale nie myślałem – zakończył z rozpaczą.
– Najpierw oświadczasz się naszej siostrze, a potem to odwołujesz? Tak się nie robi. – Nata pogroziła mu palcem.
– Nie oświadczyłem się…
– Chcesz mieć nieślubne dzieci? – dociekała Natka.
– Możemy zapomnieć o tym, co powiedziałem? – zapytał błagalnie.
– To nie będzie łatwe – odezwała się Nata. – A jeśli Anna jest w ciąży?
Jaglecki wyglądał, jakby miał zemdleć.
– Dobra, dziewczyny. – Adrian uznał, że czas interweniować. – Zabawiłyście się i starczy. Nikt nie jest w ciąży. – Klepnął Mariana w ramię. – Prawda? – Powiódł wokoło spojrzeniem, napotykając nieprzeniknione oblicza kobiet.
– Do tej pory historia zna tylko jeden przypadek niepokalanego poczęcia – odezwała się w końcu Anna.
– To informacja czy zarzut? – spytała ze śmiechem Magda.
– Jeszcze z nim nie spałaś? – zapytała Annę scenicznym szeptem Nata.
– Powinnaś to jak najszybciej nadrobić. Jak dla mnie to on jest za stary, ale dla ciebie w sam raz – oznajmiła Natka, przyglądając się uważnie przez okulary adoratorowi najstarszej siostry.
– Nadrobi to przy najbliższej okazji. Teraz mamy ważniejsze sprawy na głowie. I koniec tematu – stanowczo oznajmiła Natalia.
Jaglecki nie dowierzał własnym uszom. Te kobiety w jego obecności omawiały kwestię… kwestię…
– Zaglądamy? – Anna wskazała na szkatułkę, ignorując słowa pozostałych. Jeszcze dwa lata temu obraziłaby się na dziewczyny za te wszystkie uwagi. Teraz, przyzwyczajona do stylu bycia sióstr, nie przejęła się zupełnie ich paplaniną. A komisarz Jaglecki, obcując na co dzień z przestępcami, powinien mieć wystarczający pancerz ochronny, żeby nie uciec z krzykiem.
– Nie mogę uwierzyć, że zapomniałyśmy o szkatułce! – zawołała Natka, zrywając się z sofy. – Otworzę! – Chwyciła obiema rękoma za listki. Nata przycisnęła dłonią wieko.
– Czy oni są nam potrzebni? – zapytała głośnym szeptem, wskazując głową w kierunku Marcina.
– Mówisz „oni”, a masz na myśli mnie! – zirytował się mężczyzna. Najchętniej przełożyłby Natę przez kolano i wlepił jej kilka solidnych klapsów. Nadal był na nią wściekły za książkę. Nata nie zostawiła na nim suchej nitki.
– Nigdzie nie idę – zaprotestował Adrian. Jaglecki, mimo że zżerała go ciekawość, siedział w milczeniu. Zastanawiał się, jak to jest, że sam, w ciemnej ulicy, bez osłony, nie boi się przestępcy, a tutaj tak jakoś dziwnie się czuje… Nie wie, co powiedzieć, brak mu tchu…
– Nikt nigdzie nie idzie – zarządziła Anna. – Zaprosiłyśmy was, bo myślałyśmy, że nie damy sobie rady. Nie musieliście przychodzić. Wasza pomoc okazała się zbędna, ale nic nie szkodzi. Wszyscy zobaczymy, co jest w środku.
– Potrafi dowartościować mężczyznę. – Ironia Marcina została przez siostry zlekceważona.
– A jak jest tam coś nielegalnego?
– Wtedy policja się tym zajmie.
– Zabierz rękę!
Polecenie Magdy zabrzmiało dość groźnie. Nata, krzywiąc się z niechęcią, cofnęła dłoń. Podekscytowana Natka zgodnie z instrukcją dzieci odgięła listki. Rozległo się kolejne, tym razem głośniejsze kliknięcie i wieko uniosło się kilka milimetrów do góry. Dziewczyna podniosła je wraz z tkwiącym w nim patykiem. Szkatułka podzieliła się na dwie części. Obie były na siebie nakładane i należało wcisnąć jedną w drugą. Nie było widać szczelin, bo ukryto je za pomocą ozdobnych żłobień.
– Sprytne… – mruknął z uznaniem Potocki.
– Bardzo. – Marian przyznał mu rację. – Odsuńcie się – polecił. – W środku mogą być środki wybuchowe.
– Jasne…
– Ale wymyślił.
– Nikt nie wniósłby do banku środków wybuchowych.
– Żadnego szacunku dla stróża prawa! – Pokręcił głową, udając oburzenie.
– On nawet do nas pasuje – szepnęła z uznaniem Natka, trącając Magdę w ramię.
– Pusto! – Nata nie zdołała powstrzymać okrzyku rozczarowania, gdy udało jej się zajrzeć do środka.
– Może dzieci coś zabrały?
– Nic nie zabrały – oświadczyła z przekonaniem Natalia.
– To dlaczego nie powiedziały, że szkatułka jest pusta?
– Bo nikt ich o to nie pytał.